niedziela, 27 czerwca 2010

B-Day frozen margerita and The Day After Egg Sandwich!


Zaczęło się już w poniedziałek. Przyjechało razem z Daną, z którą zgodnie stwierdziliśmy, że Warszawa jednak jest odrobinę nowojorska (sic!) poprzez zapach Centralnego (a jak wali w sabłeju, myślicie?) i monumentalizm, który uderza po wyjściu z podziemi.

Zaczęło się i chodziło. Wspomnienie o frozen margeritas, których jestem oddanym fanem od pamiętnego Cinco de Mayo 2008. Wypiłem ich hektolitry podczas wakacji na Manhattanie, a potem przeżywałem jedynie rozczarowania w Warszawie, gdzie mrożoną margeritę podaje się nie po nowojorsku w półlitrowych szklanach, ale w fancy kieliszkach do ciupania, do moczenia paniusich usteczek, najgorzej, bo z solą wokół brzegu! A do tego mrożona margerita w Warszawie ma konsystencję rozwodnionego koktajlu z rozmrożonych 3 dni temu truskawek. O limonkowej nie ma mowy albo jest, ale nie słyszę.

Chodziło, chodziło i wychodziło. Padł pomysł: urodziny pod znakiem frozen margerita! Wypełniłem zamrażalnik truskawkami dzień wcześniej, lodówkę tequillą, a Olga na hasło frozen margerita oddała mi swój blender! Z pewna taką nieśmiałością, w ilości mikro zrobiłem pierwszy drink. Ciągnął się zmrożony, łyżką trzeba było wygrzebywać te zblendowane truskawy, kostki lodu, sok pomarańczowy i tequillę (zabrakło triple sec, ale luz). Jak postępujący lodowiec, jęzor truskawkowej margerity sięgał brzegu dzbanka... Potem poszło gładko, coraz sprawniej, proporcje na oko działały najlepiej. Im więcej tequilli, tym margerita lepsza. Im więcej lodu, tym gęstsza. Im więcej osób przerzucało się na wino, tym lepiej dla nas: Asi, Olgi, Artura i mnie - kiedy zabrakło truskawek, do miksera wpadł melonowy sorbet (plus tequilla!).




Po nocy pod znakiem tequilli z truskawkami, najlepszym rozwiązaniem na śniadanie jest egg sandwich. Jajka na patelnię. Sadzone. Cebula w krążkach obok. Jajka obracamy. Ser kładziemy na. Topi się. Cebulę na ser. Pomidora też. I takie coś na bułę, w bułę. Plus zielone. Jemy, aż spływa nam po palcach i brodzie to masło, ten ser, ten z pomidora sok...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz