piątek, 18 czerwca 2010

dwa różowe, Ola Warecka i obraz Michała


Słońce wyszło, niebo czyste, znowu ciepło i aż chce się wsiąść na rower i skoczyć pod Halę Mirowską do Ulubionej Pani po zestaw warzyw na kilka najbliższych dni plus, obowiązkowo, po truskawki. Mam nawet swoją łubiankę na wymianę z numerem pawilonu i nie muszę płacić kaucji ;)

Zainspirowany Nigellą i jej Na Zawsze Latem w kolorze PINK, postanowiłem zrobić swoją wersję lanczu na różowo w dniu, w którym odwiedziła mnie Ola Warecka, dawno niewidziana koleżanka z pracy sprzed ponad dwóch lat! Ostatnio spotkaliśmy się na wernisażu jej męża Michała, którego obrazy są zachwycające.

Zanim na stół wjechał różowy chłodnik, zdążyliśmy wymienić się doświadczeniami frilanserów w dobie słabej koniunktury, opowieściami o zajęciach pozazawodowych i tym, jak to przyjemnie być panem swojego czasu, choćby nawet za marne grosze. Dzięki temu mogliśmy spotkać się w środku dnia i porozmawiać m.in. o chiromancji ;)

Chłodnik z pieczonych buraków: to Nigella, ale nie ze śmietaną tylko z jogurtem. Buraki (z 5) upiekłem zawinięte w folię aluminiową w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni. Kiedy wystygły, obrałem je, pokroiłem i zmiksowałem z bulionem (około 1,5 litra, najpierw miks z połową tego). Dodałem przypraw: po łyżeczce zmielonej kolendry i kminu rzymskiego. Dodałem resztę bulionu i wstawiłem do lodówki. Przed podaniem dodałem jogurtu (pół dużego kubka) i zmiksowałem raz jeszcze. Na koniec posypałem posiekanym koperkiem. Olka była zachwycona ;)



Na drugie różowe wybrałem danie idealne na Dzień Dziecka: makaron z truskawkami! Pamiętam te pyszne kluski z dzieciństwa. Babcia Tonia robiła domowej roboty makaron w kształcie łazanek, gniotła truskawki ze śmietana i cukrem i wakacyjny obiad był gotowy. Truskawki ze śmietaną idą w parze również z naleśnikami. Nie zrobiłem makaronu własnoręcznie, ale wykorzystałem linguini z paczki, wymieszałem z truskawkami i posypałem miętą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz