nic nie nadaje się lepiej na reopening one table restaurant po tak wielu miesiącach od kwietnia. słodki reopening pod postacią the winners bakery
tarta Marty Gessler rewolucją inspirowana. a raczej kruche ciasto Marty (bo resztę robię po swojemu) która kilka tygodni temu w WO piała z zachwytu nad ciastem na gorąco. zapiałem i ja, kiedy po 15 minutach wyjąłem z pieca spód idealny. kruchy i delikatny. precz z zagniataniem, mąką prószeniem, w lodówce pół godziny co najmniej trzymaniem, wałkowaniem, do wałka ciasta przywieraniem. sio okruchy, bałagan!
przepis zmodyfikowałem do potrzeb swojej blachy - robię więcej. pół kostki masła, łyżkę oleju, 3 łyżki wody i łyżkę cukru rozpuszczam w żaroodpornej misce w piecu na 200 stopni. Marta mówi w piecu, więc w piecu robię, co i tak się rozgrzewać musi. dodaję mąki 150 g lub więcej (więcej), żeby za pomocą mieszania drewnianą łyżką wyszła taka zgrabna tłusta kula. wychodzi raz dwa, trzy razy łyżką starczy obrócić.
gorącą kulę wyrzucam na blachę i łyżką, po chwili już palcami, przyjemnie ciepłą i plastyczną naciskam, rozprowadzam, nakłuwam widelcem.
kiedy przez kwadrans siedzi w piekarniku - do czasu aż brzegi się zrumienią, od blachy odejdą - robię krem. bo to tarta z kremem, budyniem.podgrzewam mleko z wanilią. 3 żółtka miksuję z 70 gramami cukru pudru aż będą białe. następnie dodaję 20 gram mąki ziemniaczanej i dolewam ciepłe mleko. mikser miksuje, niech się połączą, bo za chwilę do rondelka z powrotem, mieszając nieustannie, niech zabulgocze gęstniejący budyń waniliowy.
krem gotowy jest w kilka chwil. gdy trochę przestygnie, na ciasto. na krem gruszki (śliwki, jabłka, co tam pod ręką). na gruszki i krem kruszonka. i do piekarnika na kolejny kwadrans, 20 minut.
trudno się oprzeć, ale pozwalam niech ostygnie. posypuję cukrem pudrem. parzę kawę, przedłużając grę wstępną do granic.
podwieczorek dla dwojga z dobrą muzyka w tle.
PS the winners bakery - nazwa adresem inspirowana i wypiekom przeznaczona