środa, 12 stycznia 2011

creative pasta


dziś mieliśmy z Kamilą i Feliksem wyjątkowo pracowity dzień, więc nie planowaliśmy jedzenia czegokolwiek  prócz jabłek i orzechów włoskich do momentu gdy K. zapytała, co na obiad. warzywami karmiłem wczoraj, więc dziś zajrzałem nie do lodówki, a do szuflady z makaronami. znalazły się otwarte farfalle. w innej szufladzie złowiłem sardynki w puszce. na dnie lodówki z siatki z włoszczyzną wyciągnąłem pora. ząbek czosnku i pół chili też zaangażowałem.

podczas gdy makaron pyrkał sobie na ogniu, zrobiłem coś w rodzaju pasty z tego wszystkiego, co powyżej, drobno posiekanego (pora w paseczki). dodałem do makaronu zalewając połową filiżanki wody z makaronu i oliwą. delikatnie przemieszałem, pomieszałem, zamieszałem tak, że sardynkowa pasta po chwili pokryła  cały makaron.


kreatywna pasta wyszła zaskakująco smacznie, ba, wyszło, rzekłbym, pysznie. nie za ostro (bo lubię zamiast pół chili wrzucić dwa, tym razem powstrzymałem się w obecności Damy z Psem) choć por łaskotał po języku, ale był to rodzaj subtelnego flirtu, a nie końskich zalotów.  kreatywna pasta wyszła przede wszystkim lekko (lekką?), a dodała energii przed stresującym (bo pierwszym w tej agencji) internalem.

1 komentarz: