wtorek, 11 stycznia 2011

burak wieczorową porą


buraki były w lodówce. co zrobić z burakami z lodówki, jeśli nie masz ochoty na sok, a zaraz ma przyjść Kamila, która ma ochotę na kolację? nabrać ochoty na sok, zrobić sok i powiedzieć, że się oczyszczamy? to by przeszło, ale praca po soku mogłaby nie być tak przyjemna jak po tym, co wyszło z buraków z lodówki.

obrałem. pokroiłem w kostkę. posypałem czosnkiem (ząbek) posiekanym z szałwią i rozmarynem, doprawiłem gruboziarnistą solą morską i świeżo zmielonym pieprzem oraz skórką z cytryny. całość skropiłem oliwą i w zamkniętej kieszeni z folii aluminiowej wsadziłem do pieca na prawie godzinę. ten ząbek czosnku pieczony z burakami pachniał tak intensywnie aż Wojtek powiedział, że śmierdzi. ale Wojtek jest wrażliwy...

kiedy buraki trochę przestygły sprawdziłem, czy są wystarczająco słone i pieprzne. nie były, były natomiast idealnie upieczone. i tak idealnie upieczone buraki dopieściłem odrobiną balsamico i jeszcze oliwy. i jeszcze soli i jeszcze pieprzu. i żeby nie było smutno dodałem białego sera, orzechów włoskich i posiekanego koperku. i Kamila była zachwycona. i 3 kolejne pomysły urodziły się zaraz po kolacji, a przed przedostatnim tramwajem, na który radośnie pobiegli z Psem Feliksem, co jeszcze się cieszył z wylizanego kubka jogurtu.


biały ser, bo był w lodówce, w której nie było sera koziego. ale biały dał radę.
myślałem o natce, ale w lodówce był tylko koperek. i było inaczej niż myślałem, że będzie, a było dobrze. a jakby rukolę dać, to byłoby jak w Między.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz