czwartek, 7 października 2010

drożdżowe ze śliwkami

nie będę się rozpisywać o zapachu jaki roznosi po domu siedzące w piekarniku ciasto drożdżowe, bo każdy go zna i doskonale wie, że nie da porównać się z jakimkolwiek innym zapachem wydobywającym się z pieca, z kuchni.

ponad miesiąc temu, za pierwszym podejściem, wyszedł mi mega ciężki zakalec (motyla noga!). z niecierpliwości i nieuwagi - nie poczekałem aż rozpuszczone w ciepłym mleku z cukrem drożdże podrosną. tym razem (drugim) drożdżowe urosło, upiekło i znika.


drożdżowe zrobiłem według przepisu mojej ciotki Renaty, ale z połowy składników. gdybym zrobił z całości, nie starczyłoby mi blach do pieczenia.

pół kilo mąki
pół szklanki cukru
szczypta soli
pół drożdży (albo paczka instant na 500 g mąki)
3 żółtka
szklanka mleka
1/4 kostki masła

do mąki z tą odrobiną soli dodaj ubite z cukrem żółtka i wlej przygotowany wcześniej drożdżowy rozczyn (rozpuść drożdże w części mleka i dodaj łyżkę cukru, podgrzej mieszając; zdejmij z ognia i niech popracują, podrosną). następnie dodaj mleko, wymieszaj, a za chwilę roztopione masło. weź sprawę we własne ręce i wyrób ciasto. jak się za bardzo klei, dosyp mąki. odstaw w ciepłe miejsce niech podwoi objętość. piecz przez godzinę, z owocami na wierzchu (pokrojone śliwki środkiem do góry) i kruszonką. (ćwiartka masła, 6 łyżek mąki, tyle samo cukru i żółtko. zagnieć, pokrusz, posyp)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz