poniedziałek, 6 grudnia 2010

oko na rosół


robiłem rosół, śpiewając z Marią Awarią, że z siebie i dla ciebie.

dwa udka, cztery skrzydełka, szponder ze 20 deka (chce pan panie bez szpondru rosół zrobić?), włoszczyzna (marchewki, pietruszki, seler, pory; szkoda, że bez kawałka kapusty, bo lubię), podpalona na gazie cebula, kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego i dwa liście laurowe. spory gar - 4 litry wody. trochę morskiej soli do smaku

gotowałem, gotowałem, 2 godziny gotowałem, a potem się gotowało, kiedy na warszawiance pływałem i jeszcze trochę jak wróciłem pogotowałem. w sumie ze 4 godziny. Lucyna (Ćwierczakiewiczowa) jakoś tak pól dnia gotować właśnie radzi

makaron mógłbym zrobić sam, gdybym umiał nie pływał, więc jest najlepszy, jaki można dostać z paczki

w niedzielny talerz ze wzorkiem, odrobina natki i świeżo zmielony pieprz - teraz jem, patrzę głęboko w oka rosołu, sięgam esencji smaku i się grzeję

                                              

1 komentarz: